środa, 17 lutego 2016

Alta Via 1. Część 5. Rifugio Lagazuoi do Rifugio Nuvolau.

25 Czerwiec 2015.

Dystans 14 km, Podejście 900 m, Zejście 1080 m, Czas Przewodnikowy 5 godzin.

Po wzięciu rano prysznica za tylko 3 Euro, zasiadłem z Michałem do śniadania. Ze względu na to, że mieliśmy zapłaconą mezza-penzione, czyli kolacjo-śniadanie, zarezerwowano dla nas stolik.

Podczas śniadania, przy niewielkich protestach Michała, zgodziliśmy się, że po trzech dniach akcji w górach zasługujemy na tzw. “dzień kondycyjny,” czyli ulgowy. Zamiast schodzić do doliny tunelem z Pierwszej Wojny Światowej (ok. 2 godzin) ...


... zjechaliśmy tam sobie kolejką.

W dolinie oddaliśmy hołd bohaterom walk w tamtych okolicach ...

 ... a także spotkaliśmy jeszcze raz Kristine i Ruslana.


Następnie, przełamując opór obolałych nóg, ruszyliśmy w dalszą drogę.

Ta wiodła do pięknie położonego schroniska Nuvolau (taki mały kwadracik na pierwszej turni od lewej strony).

Po drodze zachwycaliśmy się masywem Civetty, nie wiedząc jeszcze o tym, że przyjdzie nam pod nim przejść za parę dni.
W ramach regeneracji, zatrzymaliśmy się w schronisku Averau na małe co-nieco.

Rifugio Nuvolau okazało się małym i starym schroniskiem, podobnie jak Biella, o minimalnym standardzie. Jedyna toaleta, na której można było usiąść, była zamknięta do godziny szóstej po południu. Nie było ciepłej wody. Schronisko to prowadziła, nie bardzo przyjemna z resztą, Kanadyjka! 

Za to widoki ...

... i strudel były pierwszej klasy.

W Nuvolau poznaliśmy Petera i Cathie z Wielkiej Brytanii ...

... oraz tę turystkę z Niemiec, na oko “młoda 70-tka,” do której odczuwałem pewną atrakcję, aczkolwiek w żadnym wypadku nie przypominała mi ona mojej matki!

Niewygody schroniska kompensowała przytulna atmosfera. Podczas kolacji, przynapiwszy się trochę wina, zaczęliśmy wznosić głośne toasty – “Zum volt!” – na które odpowiadali entuzjastycznie wszyscy obecni niemieccy turyści, a przedstawiciele innych nacji dodawali własną narodową wersję. W ten sposób, z Mikele, staliśmy się Promotorami Ogólnoludzkiego Braterstwa!
Przy śniadaniu zaś, od naszych przyjaciół Simone i Beatrycze, uczyłem się włoskiego - Italian Lesson Cóż, podróże przecież kształcą!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz