Tym razem Pani Kierowniczka zorganizowała kajakową wyprawę do Twin Lake.
Niby nie tak daleko, tylko 123 kilometry. Gorzej, że ja pojechałem tam przez South Cooking Lake (zdecydowanie mam lepszą orientację w górach niż na jeziorach).
Jak tylko znalazłem się na wodzie, dwie syreny zaczęły mnie zapraszać w szuwary.
Na szczęście dla mnie towarzyszył mi Bogdan, który, jak przystało na męża Pani Kierowniczki, wiosłował w koszuli z nakrochmalonym kołnierzykiem.
Jezioro jest w istocie bardzo piękne z przeczystą wodą ...
... i przeciekawą roślinnością.
Nic dziwnego, że szybko z Bośnią popadliśmy w ekstazę.
Powiosłowawszy mało wiele, szczepiliśmy kajaki, by przekąsić co nieco. I czego tam Pani Kierowniczka nie przygotowała: kalarepki, czereśnie, arbuzy, andruty, itd. Od tego momentu, na wyprawy kajakowe, jeżdżę tylko z Panią Kierowniczką!
Niestety, już wkrótce, Pani Kierowniczka nakazała wiosłować: https://youtu.be/DPjJ5a_H41A
Niedługo później wzięliśmy z Elżbietą udział w wet swimming suit contest, który Pani Kierowniczka wygrała w cuglach! Przyszło mi się zadowolić drugim miejscem.
I tak, w niewielkiej grupie, zainicjowaliśmy, dzięki Elżbiecie, (wielkie dzięki), klubowy sezon kajakowy. A tu już czekają w kolejce North Saskatchewan River i Pembina River. Stay tuned!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz