poniedziałek, 30 lipca 2018

Jeziora Lillian i Galatea z joginicznymi syrenami.

2018-07-28.

Galatea Lake, 2240 m, 18 km.


Podczas gdy Grupa Szturmowa (Michał, Roman i Ludmiła) porywała się na Castle Mountain, Grupa Rekreacyjna - Bośnia, Pani Kierowniczka i niżej podpisany, wybraliśmy się na wycieczkę do jezior Lillian i Galatea.
 Poranek był raczej chłodny. Z tego powodu Pani Kierowniczka szybko włożyła pantalony.


Trasa do Lillian Lake jest czasem nazywana Trasą Mostów, jako że jest ich po drodze chyba z dziesięć. Z każdym mostem dostawaliśmy trochę więcej słoneczka. 




Na koniec zrobiło się tak ciepło, że Panie zaczęły uzupełniać płyny. 

 

Gorąco zrobiło się jednak dopiero nad jeziorem Lillian ...


... kiedy Panie zabrały się do ćwiczeń jogi:


Nie wytrzymując więcej naporów Kundaliny, pomknąłem więc do jeziora Galatea (dodatkowo 3 km tam i z powrotem i 190 metrów różnicy wzniesień) ...


... gdzie ten przemiły Kanadyjczyk ...


... udokumentował moje dojście:


Powróciwszy nad jezioro Lillian, nie omieszkałem ochłodzić się nieco przed drogą powrotną:


Po wyjściu z wody, Pani Kierowniczka, która dopiero co wydobyła się ze "świątyni dumania" ...


prawdopodobnie w rewanżu za pantalony, sfotografowała mnie z "opuszczonymi majtkami."


Powrót nieco nam się dłużył. Ela utrzymywała nawet, że poszliśmy "o jeden most za daleko."


Humor powrócił Paniom dopiero przy kawie i ciastku w Pomeroy Lodge. Pomimo zmęczenia utrzymywały nawet, że bardzo były dumne ze swojego, tego dnia, osiągnięcia. Jako że Grupa Szturmowa wróciła dosyć późno, udało nam się z joginkami przedyskutować wszystkie tajniki życia i śmierci, zasadę Ciągłości Swiadomości, strategie na Stany Pośrednie, no i sposoby na Wyzwolenie!

Bardzo satysfakcjnujący dzień!

(PR)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz