wtorek, 15 marca 2016

Złoty Trójkąt, czyli Mikele na dwóch kontynentach.

19 Lipiec 2015

Usatysfakcjonowawszy wejściem na Heklę nasze ambicje sportowe na Islandii, w drugi, i ostatni pełny dzień na Islandii, za radą Acika, postanowiliśmy zaliczyć tzw. Golden Triangle, czyli Złoty Trójkąt. Na Złoty Trójkąt składają się Park Narodowy Pingvellir, Geysir i wodospady Gullfoss, wszystko położone w odległości około 1.5 godziny jazdy samochodem od Reykjaviku. Złoty Trójkąt, poza Błękitną Laguną, to jedna z najbardziej popularnych atrakcji turystycznych Islandii, co oznaczało ... dużo ludzi!


Pierwszą z atrakcji Złotego Trójkąta jest Park Narodowy Pingvellir, położony niedaleko największego jeziora na Islandii – Pingvalla-vatn.


Mikele nawet utrzymywał, że się wykąpie w tym jeziorze ...


... ale szybko zrezygnował. Było zimno i piździło okrutnie tego dnia.
 
Pingvellir ma szczególne znaczenie dla Islandczyków. To tutaj, od początku 10-tego wieku, aż do utraty niepodległości na rzecz najpierw Norwegów, a potem Duńczyków, zbierał się ... Parlament Islandzki! I nie ma się co dziwić – miejsce jest wyjątkowo piękne i pełne duchowej energii!


 


Co ciekawe, i z czego pewnie Islandczycy nie zdawali sobie sprawy przez stulecia, Pingvellir leży na złączeniu płyt tektonicznych Euroazji i Ameryki. Naukowcy obliczyli, że te płyty rozdzielają się o jakieś 3 milimetry rocznie, i że od czasu, jak zaczął zbierać się tu islandzki parlament, wąwóz poszerzył się o jakieś 3 metry.


 

Nie bez kozery utrzymywał więc Mikele, że jedną nogą był w Europie, a jedną w Ameryce. Na Islandii Ojczyzna i Synczyzna bardzo się nam przybliżyły.

 
Przez wieki z tej “skały” prawodawcy islandzcy ogłaszali prawa i wyroki.


Nic też dziwnego, że kiedy Islandia odzyskała niepodległość w 1918 roku, to tu zebrał się symbolicznie pierwszy islandzki Parlament.


Na błoniach zaś poniżej “lud” wysłuchiwał praw ogłoszonych “ze skały.” Musiało to przypominać polskie elekcje. Dotarcie tu, z niektórych zakątków Islandii, zajmowało nawet parę tygodni.


Móc odwiedzić to miejsce, było dla nas wyjątkowym przywilejem!


Po Pingvellir pomknęliśmy do Geysiru ... to od nazwy tego miejsca powstało angielskie słowo “geyser” i polskie “gejzer,” czyli źródło ciepłej wody, samoistnie wystrzelającej do góry, najczęściej w dających się przewidzieć odstępach czasu. Gejzer, który obejrzeliśmy nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak Old Faithful w Parku Narodowym Yellowstone, ale ciągle bardzo to było miło zobaczyć. (Kto by chciał to także zobaczyć niech kliknie na: http://youtu.be/tVHjcCln1Vk)
 
Trzecim ogniwem Złotego Trójkąta są wodospady Gullfoss.


Islandczycy utrzymują, że swoją “furią” ...


... przewyższają nawet wodospad Niagara! No, nie wiem ...


Pełni wrażeń, zatrzymaliśmy się jeszcze w drodze powrotnej do Reykjaviku w ośrodku domków wypoczynkowych, powstałych wokół jednego z niezliczonych naturalnych źródeł gorącej wody. Pomimo lekkiego oporu ze strony Michała (on woli moczyć się w zimnych wodach) ...

 
 
... udało mi się go namówić, by wykąpać się w basenie z naturalnie ciepłą wodą (jeszcze cieplejsze było jacuzzi) z widokiem ... na Heklę!!! Odeszło nam całe, po Hekli, zmęczenie. 


Tak duchowo i cieleśnie oczyszczeni, ugotowaliśmy sobie w hostelu kolację  ...


... a następnie, buzując tymi wszystkimi islandzkimi energiami, nawet “wyjęliśmy" jedną, całkiem uroczą, amerykańską "laskę!” :-)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz