W ostatni dzień wycieczki zwykle jedziemy się trochę zregenerować do Gorących Źródeł Banff. Tym razem jednak Harpagony Klubowe zadecydowały, że taki dzień byłby "niepełny" i że musimy jeszcze gdzieś pójść. Wybór padł na położony w pobliżu Banff Kanion Johnstona.
Johnston odkrył ten kanion pod koniec 19-go wieku, szukając złota. Patrząc na te skały, widać dlaczego ten akurat kanion tak bardzo przypadł mu do serca.
W kanionie znajdują się dwa wodospady - aby je obejrzeć, czekał nam 2.7 kilometrowy spacer w jedną stronę. Ania tryumfowała - Kanion Johnstona był miejscem, w którym żaden z nas jeszcze nie był, a ona była, i to nawet parę razy.
I co za spacer to był - ścieżki wylane asfaltem, wbite w ściany mosteczki i przechodnie, ...
... barierki wszędzie, żeby nie zrobić sobie krzywdy, i ... setki turystów! Innymi słowy ... pełna Szwajcaria!
Najwięcej emocji dostarczały naturalnie wodospady. Koło Dolnego doszło nawet do aktów obłapiactwa:
Koło Górnego, Roman o mało co nie wywołał "incydent międzynarodowy."
Tak się zachwycił tym Johnstonowym złotem ...
... nie mówiąc już cudowną, kontrolowaną przez Anię, pogodą, że w przypływie Ekstazy, zablokował na jakiś czas ścieżkę.
I tak po rozprostowaniu nieco obolałych nóg, wylądowaliśmy wreszcie w Gorących Źródłach Banff.
Jej też chyba było dobrze z naszą mocarną Grupą Szturmową - zadeklarowała nawet, że się zapisze do Kanadyjskiego Klubu Alpejskiego! (Logo Alpine Club of Cannada jest widoczne na ścianie ośrodka w Canmore). Do czego i innych zachęcamy.
Do następnego! Z górskim pozdrowieniem, Piotr.
Kąpiel w tych źródłach , wynagradza wysiłek w górach.
OdpowiedzUsuńK.ąpiel w tych źródłach , daje nową perspektywę oglądaniu dzikiej przyrody. :)
OdpowiedzUsuń