czwartek, 5 maja 2016

Krywaniu, Krywaniu Wysoki!

23 Czerwiec 2014.


Przed wyprawą na Krywań zatrzymaliśmy się z moim uniwersyteckim przyjacielem Heniem w Villi Nobles w Starej Leśnej. 


Zjadłszy rano solidne śniadanko – a czego tam nie było, cztery rodzaje wędlin, dwa rodzaje serów,  papryka, pomidory, rzodkiewka, sześć rodzajów kaw do wyboru, nie mówiąc już o frankfurterkach na gorąco!!! – Henio wpadł w znakomity humor. Nieopatrznie też coś powiedział, że może na jakąś wycieczkę górską by się wybrał.


Wykorzystując to momentum, jak również pełną Henia ignorancję, na temat tego, co go czeka, natychmiast kazałem wrzucać plecaki do samochodu pana Wojtka, rezydenta Villi Nobles, która nas w try miga zawiózł do miejsca znanego jako ...


... Trzy Studniczki, najdogodniejszy punkt wyjścia na Krywań.


Tablice informowały nas, że wejście na szczyt powinno nam zająć cztery godziny! Zacząłem więc szybko pocieszać Henia, że my, jako doświadczeni “wyjadacze tras,” pewnie wejdziemy w trzy.


Oddawszy hołd słowackim partyzantom, którzy działali w tamtych okolicach, "uderzyliśmy w trasę,"i zaczęliśmy mozolnie zdobywać wysokość. Krywań, narodowa góra Słowaków, ma wszak 2495 metrów, (z czego nam przyszło zdobyć 1400 metrów wysokości).
 
Kiedy Henio zobaczył ten wierzchołek za mną, i dowiedział się, że to jest właśnie Krywań, na który idziemy, zaczął mieć pewne wątpliwości ...


 ... szczególnie, gdy na poziomie kosówek okazało się, że idziemy dosyć wolno, i w cztery godziny na Krywania nie wejdziemy (ostatecznie zajęło nam to pięć godzin). 
 

No cóż, po 60-tce, “góry som coroz wykse!” (A mówiła mi kiedyś moja przyjaciółka, Ewa H., że Tatry Słowackie są wyższe od Polskich, a nie chciałem wierzyć).
 
 
 
Na szczęście Heniu złapał “drugi oddech” i humor go nie opuszczał. No może raz, jak trochę ze ścieżki zboczył, i do przepaści oko zapuścił. Pomimo lekkiego pogorszenia pogody ...


... wiedzieliśmy, że już nas przed szczytem nic nie zatrzyma, nawet jakby “kuniami” ciągnęli nas w drugą stronę.


Na Szczycie Krywania posililiśmy się nieco, i zaraz wzięła nas chęć do śpiewania. Odśpiewaliśmy:
 
 
Hymn Polskiego Męsko-Damskiego Klubu Wysokogórskiego z Edmonton - https://www.youtube.com/watch?v=5uzi-4S5ybQ&list=UURKH54bUtntHPzo8NwiWs_A
 
i jakże by inaczej, słynną pieśń – Krywaniu, Krywaniu Wysoki! – Hw1KCyLlhuU
 
Pokrzepiwszy się pieśnią, wykonaliśmy jeszcze zejście do Szczyrbskiego Plesa. W sumie 10 godzin akcji w górach!
 
Na szczęście pan Wojtek odebrał nas zaraz i szybko przywrócił na łono Villi Nobles, gdzie natychmiast rozpoczęliśmy procesy rehabilitacyjne:


Henio przedkładał zimny basen, ja zaś gorące jacuzzi, o słodko brzmiącej słowackiej nazwie “wyriwka!” Nie muszę chyba dodawać, że nie mieliśmy żadnego kłopotu z zasypianiem, poza tym jedynie, że gdzieś tam, w kąciku umysłu, ciągle słyszałem ... “Krywaniu, Krywaniu .... wysoki!”

(PR)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz